poniedziałek, 12 sierpnia 2013

JEDEN

 - I miau i miau, nic innego nie masz do roboty? - zapytałam z pretensją podnosząc się z wygodnego łóżka. Kot spojrzał na mnie wściekle mrużąc oczy i zeskoczył z moich nóg. - Tylko tego mi brakował, żebyś się na mnie obraził. - krzyknęłam za nim i z powrotem opadłam na poduszki.
- Wiolu, lepiej podnieś się, niedługo musisz być na lotnisku. - usłyszałam z dołu zniecierpliwiony głos mojej mamy. Już nawet we własnym domu nie pozwalają ci się wyspać -  pomyślałam. Podniosłam się leniwie przeciągając i zaspanym wzrokiem odszukałam okulary na szafce nocnej. Choć nie mam wady wzroku, wolę się w dużych oprawkach na nosie. Narzuciłam na siebie lekki sweter, który w tym przypadku pełnił rolę szlafroka i powlokłam się wciąż ziewając w stronę małej kuchni.
- Jeśli mogę cię prosić, to zrób sobie śniadanie. - mruknęła mama dając mi rytuałowego buziaka w policzek. Kiwnęłam lekko głową. Podeszłam do szafki kuchennej i wzdychając pociągnęłam za uchwyt.
- Mamuś, gdzie moje płatki? - zapytałam przestraszona. Nie byłam w stanie niczego innego jeść rano. Każdy ma jakieś słabości a moją były właśnie te konkretne płatki.
- Czekoladowe? - odkrzyknęła. - Jeszcze dziś rano tam były.
No to mam z głowy śniadanie - przeszło mi przez myśl i nalałam sobie soku. Do kuchni wpadł mój młodszy brat odstawiając do zlewu pustą miskę.
- Już wiem dlaczego tak uwielbiasz te płatki. - wyszczerzył się Max. Spojrzałam na niego groźnym wzrokiem.
- Ty wredna, mała poczwarko . - zasyczałam zaciskając pięści i zaczęłam gonić brata po całym mieszkaniu. 14 - latek śmiał się w niebo głosy, a ja traciłam dech w piersiach.
- Dobra wygrałeś, żaden ze mnie sportowiec. - westchnęłam wciągając do płuc powietrze.
- Już jestem. - rozległo się z przedpokoju. Razem z bratem popędziliśmy w tamtą stronę rzucając się na siostrę jak... Hmmm... Właściwie można powiedzieć, że jak małpy na stos ślicznych, złotych bananów. Może to nie jest wybitne określenie, ale dokładnie odzwierciedla to jak się zachowaliśmy.
- Cześć miśki. - zmierzwiła włosy bratu, a mnie mocno przytuliła.- Gotowi do drogi?
Przeniosła wzrok z Maxa na mnie.
- Nic nie mów, już się ubieram. - burknęłam i powlokłam się do pokoju. Wzięłam do ręki przygotowane wczoraj ubrania i weszłam do łazienki. Tam szybko założyłam na siebie moje ukochane, jasne jeansy, bluzkę z szerokimi ramiączkami i nadrukiem THANKS w kolorze limonkowym, wysokie, niebiesko - białe adidasy i w tym samym odcieniu co spodnie sweterek, którego rękawy podciągnęłam do łokci. Całość prezentowała się jak na mój gust całkiem nieźle. Poprawiłam okulary spoczywające na piegowatym nosie i zarzuciłam na ramię torbę. Z biurka zgarnęłam jeszcze szczotkę, którą szybko przeczesałam włosy wiążąc je w wysokiego koka i szybko umyłam zęby. Rozejrzałam się po opustoszałym pokoju. Będę tęsknić za tym miejscem - pomyślałam przelotnie i wyszłam zamykając drzwi.
 Po 2 godzinach siedziałam w samolocie. Po prawej stornie miałam brata, a po lewej jakiegoś sympatycznie wyglądającego chłopaka.
- Wiola, - zaczął Max wolno ciągnąć ostatnią sylabę. Wywróciłam oczami i spojrzałam na niego wyczekująco. - dasz mi swój telefon? Proooooszę.
Wygrzebałam z torebki przedmiot, i młody już wyciągnął po nią rękę i kiedy cofnęłam dłoń uniemożliwiając mu zabranie mi niebieskiej komórki.
- Ale, - zaczęłam, co mojemu bratu najwyraźniej się nie spodobało. - masz jej nie zepsuć, ani trwale uszkodzić, bo to to samo, nie zarysuj mi ekranu, ani nie potłucz szybki, nie rozerwij słuchawek, nie zedrzyj lakieru, nie zaglądaj do zdjęć, nie kasuj utowrów, nie...
- Dobrze Wiola, zrozumiałem. - wyrwał mi telefon i włożył sobie białe słuchawki do uszu. - Tylko gry i muzyka.
Westchnęłam głęboko i oparłam głowę na ramieniu.
- Młodsze rodzeństwo potrafi być uciążliwe. Bo to twój brat, prawda?
Odwróciłam się w stronę chłopaka siedzącego przy oknie. Uśmiechał się do mnie przyjaźnie. Miał czekoladowe oczy i blond włosy sięgające go ramion.
- Trochę jest czasem uciążliwy, ale całkiem znośny. I tak, to mój brat.- odparłam kątem oka zerkając na Maxa. Oczywiście nie zważał na moje prośby i oglądał zdjęcia z poprzednich wakacji.
- Jestem Sam. - wyciągnął do mnie rękę, którą lekko uścisnęłam.
- Wiola.
- A ja Max. - wyrwał się 14 - latek.
- Miło mi was poznać. Skąd jesteście? - zapytał chłopak zwracając się bardziej do mnie niż do mojego brata. Z resztą on i tak szybko stracił zainteresowanie rozmową z powrotem odpływając w świat gry. On już się chyba nigdy nie zmieni - pomyślałam. 
- Z Polski, raczej łatwo się domyślić, skoro stamtąd lecimy. - zauważyłam wprawiając chłopaka w zakłopotanie.
- No tak, ale pytałem, bo rozmawialiście po angielsku. - mruknął, na co się zaczerwieniłam. Wtedy opowiedziałam Samowi o przeprowadzce i o postanowieniu, że tu, w Anglii tylko w domu będziemy komunikowali się w ojczystym języku. Ja z kolei dowiedziałam się, że Sam leci w odwiedziny od swojego kuzyna i że ma zamiar studiować w Londynie. Myślałam, że jest młodszy. - pomyślałam i zaśmiałam się w duchu. - Oj głupia głupia ja.
 Byliśmy w drodze do domu mojej siostry kiedy kieszeń Maxa zawibrowała głośno.
- Oddawaj mój telefo. - powiedziałam głośno. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że młody przywłaszczył sobie MOJĄ komórkę. Chłopak niechętnie wyjął z kieszeni niebieski telefon a ja wyrwałam mu moją własność. Szybko odebrałam.
- Halo?
- Na reszcie, Wiola, dojechałaś wreszcie? Martwiłam się, miałas wylądować godzinę temu. - mówiła z przejęciem moja przyjaciółka.
- Spokojnie Laura, wszystko dobrze, lot się trochę opóźnił, więc dolecieliśmy pół godziny po czasie. Właśnie zatrzymujemy się pod kamienicą, także na razie się żegnam, ale zdzwońmy się wieczorem.
- Jasne, do usłyszenia. Albo czekaj, może zobaczymy się na skypie? Zabiorę Paulę.
- Nie ma sprawy. Pa.
Szybciutko rozłączyłam się wiedząc jaka z Laury gaduła, a ja właśnie musiałam wtarabanić się z samochodu  w towarzystwie dwóch walizek i klatki z katem. Moja siostra była łaskawa wziąć ode mnie jedynie torebkę. Więc kiedy ona pomagała Maxowi przecisnąć się przed drzwi kamieniczki ja potykając się o własne nogi starałam się dojść do wejścia.
- Może ci pomóc? - zapytał ktoś. Tak się wystraszyłam, że z ręki wypadła mi rączka walizki uderzając mnie w nogę. Przeklinałam w myślach swoją nadzwyczajną mądrość. Podniosłam wzrok. Stał nade mną, a właściwie pochylał się już po moją walizkę średniego wzrostu wyglądający może na 20 lat chłopak. Chwycił obie walizki i uśmiechnął się przyjaźnie. Miał słodkie blond włosy ukryte pod kapturem, a zza okularów przeciw słonecznych spoglądały na mnie głębokie, niebieskie oczy.
- To, gdzie ci to zanieść. - przerwał chwile ciszy i wyszczerzył się do mnie pokazując rządek białych zębów. Wskazałam otwarte drzwi do brązowej kamieniczki przy które rosło mnóstwo kolorowych kwiatów. Chłopak posłusznie ruszył w tamtą stronę. Szybciutko pobiegłam za nim sprawiając, że klatka zatrzęsła się a mój kot miauknął z niezadowolenia.
- Dziękuję to bardzo miłe, ale ja dam sobie radę. - powiedziałam cichutko.
- Już myślałem, że jesteś niemową. - mruknął. - Dla mnie to czysta przyjemność pomóc takiej ślicznej dziewczynie.
Nie zdążyłam zaprotestować, bo blondyn już wspinał się po schodach zostawiając mnie w tyle.
- Które piętro? - zapytał, ale szybko go wyminęłam mając nadzieję, że moja siostra zostawiłam mi otwarte drzwi.
 Nie myliłam się. na trzecim piętrze hebanowe drzwi były lekko uchylone, a z salonu dobiegłó mnie głos Maxa.
- To tutaj. - powiedziałam, kiedy chłopak dotarł do mnie i postawił walizki na kamiennej posadzce. - Na prawdę bardzo ci dziękuję. Jak mogę się odwdzięczyć?
- Jutro idę z kumplem do kina, może dasz się zaprosić? - odpowiedział pytaniem na pytanie. Uśmiechnęłam się do niego szeroko. Mam pierwszego znajomego - pomyślałam.
- Bardzo chętnie.
Wymieniliśmy się numerami i podaliśmy sobie ręce na pożegnanie.